Wylądowałam w piątek późnym wieczorem. Zanim dostałam się autokarem do Brukseli, była 22-ga. Nocleg zarezerwowałam blisko starego miasta i jednocześnie blisko dworca. Niestety nie doczytałam, że po zmierzchu dzielnica ta nie jest specjalnie atrakcyjna. Wydawało mi si nawet, że jest średnio bezpieczna. No, ale dość szybko doszłam do hostelu i szybko położyłam się spać. Kolejnego dnia czekała na mnie Brugia, ta ze zdjęcia :)
Bilet kolejowy kupiłam wcześniej przez internet, więc od razu poszłam na peron. Pociągi do Brugii jeżdżą bardzo często, a podróż trwa godzinę. A samo miasto jest urocze. Małe, pełne zabytków, zieleni no i turystów. Nie miałam w planach niczego konkretnego, po prostu chciałam połazić po mieście, napić się piwa, zjeść frytki i wrócić do Brukseli.
Po południu poszłam jeszcze przejść się pierwszy raz po Brukseli. Obeszłam w zasadzie wszystkie bardzo charakterystyczne miejsca, łącznie z Wielkim Placem, który jest imponujący. Poszłam także na piwo do kraft baru. Bar znajdował się obok Manneken Pis i bar ten polecam.
Drugiego dnia zwiedzanie rozpoczęłam od Atomium. Zbudowany z okazji Expo 1958, 103-metrowej wysokości model kryształu żelaza (powiększonego 150 miliardów razy). Składa się z 9 stalowych sfer o średnicy 18 m i łączących je 20 korytarzy, każdy o długości ok. 40 m. Obejrzałam go tylko z zewnątrz, bo kolejka do wjechania windą na górę była bardzo długa. Potem spacerem przeszłam do metra i podjechałam do budynków Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Potem przeszłam park miejski Parc du Cinquantenaire do Łuku Tryumfalnego. Wróciłam do centrum i przeszłam obok pałacu królewskiego. Jeszcze kilka godzin do lotu powrotnego, więc kolejny raz do ulubionego kraft baru i do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz